Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 12

***24 sierpnia***
Wstaliśmy dzisiaj bardzo wcześnie. Od rana trwały ostatnie przygotowania do ślubu. Najpierw wizyta u fryzjera potem u makijażystki. Musiałam tego dnia wyglądać jak księżniczka. Nie było to łatwe ponieważ objawy choroby dawały o sobie znać. Ale to miał być mój dzień, to na mnie miały być zwrócone wszystkie oczy. Postanowiłam, że tego dnia nie będę myśleć o chorobie choć było to bardzo trudne. Miałam duże problemy z oddychaniem co uniemożliwiało mi to. Gdy włożyłam suknię wyglądałam nieziemsko. Co prawda brzuszek był bardzo widoczny ale mnie to nie przeszkadzało. Z niecierpliwością czekałam na przyjście Zosi na świat. Pragnęłam tej chwili kiedy wezmę ją na ręce i powiem "Witaj słoneczko". Miałam nadzieję, że w najbliższym czasie nie będę musiała powiedzieć również "żegnaj". Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Klemensa. Gdy wszedł do sypialni i mnie zobaczył zaniemówił. Po chwili ciszy wydusił z siebie:
-Wow! Kochanie wyglądasz cudownie.
-Dziękuję, ale wiesz, że nie powinieneś mnie widzieć przez ślubem bo to przynosi pecha.
-No wiem ale ja nie wierzę w zabobony.- podszedł do mnie i złożył na moich ustach delikatny lecz wystarczająco namiętny pocałunek.
-Za 10 minut wychodzimy.-dodał.
-Dobrze kochanie.
***10 minut później***
Przed naszym domem czekała biała limuzyna przyozdobiona balonami i serpentynami z rejestracją 'Para Młoda'. Po dziesięciu minutach byliśmy pod kościołem. Do kościoła wprowadził mnie zamiast ojca lub brata Andi, którego traktowałam jak brata. Byłam bardzo szczęśliwa. Znów czułam motylki w brzuchu jak wtedy gdy pierwszy raz pocałowałam Klemensa. To było wspaniałe uczucie. Czułam się jak księżniczka z bajki. Po kilku obrzędach wstępnych nadszedł wreszcie wyczekiwany przez nas moment.
-Czy ty Luizo Zielińska bierzesz za męża tego oto Klemensa Murańkę, i ślubujesz mu miłość, wierności i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
-Ślubuję.
-Czy ty Klemensie Murańka bierzesz za żonę tę o to Luizę Zielińską, i ślubujesz jej miłość, wierności i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?
-Ślubuje.
-A teraz pan młody może pocałować pannę młodą.
W ten oto sposób nasze usta kolejny raz połączyły się w pocałunku.
Po wyjściu z kościoła standardowo składanie życzeń i dawanie prezentów.
***pół godziny później***
Właśnie dotarliśmy do restauracji, w której odbywało się przyjęcie weselne. Nadszedł czas na pierwszy taniec. Tańczyliśmy walca angielskiego. Po kilku chwilach wokół nas tańczyło już więcej par. Na szczęście moje płuca dzisiaj dawały radę. Kilka godzin później przyszła chwila na zabawy. Welon złapała Konstancja, krawat zaś Andi. Łączyła się z tym tradycja. Musieli razem zatańczyć. Słodko razem wyglądali. Może nawet coś między nimi zaiskrzyło. A jak wiadomo szczęście Andiego jest moim szczęściem.
***kilka godzin później***
Wesele zakończyło się koło 5:30. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Poprostu ich nie czułam. Byłam tak zmęczona, że od razu po powrocie do domu padłam. Spałam mniej więcej do 16:00. Obudziłam się ze strasznymi dusznościami. Czułam się fatalnie. Klemens błyskawicznie zadzwonił po pogotowie. W karetce straciłam przytomność. Doszło do reanimacji. W szpitalu mój stan ocenili jako krytyczny. Czułam, że ktoś ciągle obok mnie czuwa. Był to Klemens, który chciał być ze mną do końca. Wiedziała, że mój czas na ziemi dobiegał końca. Jeszcze tego samego dnia lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie. W ten sposób na świat przyszła Zosia. Niestety nie mogłam wziąć jej na ręce przytulić i powiedzieć "witaj słoneczko". Nie mogłam jej nakarmić ani nawet poprostu pocałować w czółko. Wiedziałam, że Klemens da sobie radę z Zosią. W pewnym momencie poczułam bezsilność. Słyszałam tylko w oddali dźwięk dziecięcego płaczu oraz głos lekarza "niech pani walcz, pani Luizo". W tym momencie wszystko ucichło. Zobaczyłam przed sobą złotą bramę za, którą stali moi rodzice. Pośpiesznie pobiegłam w ich stronę gdy nagle spadłam w dół...




Hellow ^^ witam was w smutnym nastroju przyznam się bez bicia, że sama płakałam pisząc ten rozdział ja osobiście oceniam go na plus (jako jedyny ze wszystkich rozdziałów ten mi się podoba) muszę powiedzieć, że będzie kolejna historia po zakończeniu tej
przy okazji dziękuję za 3100 wyświetleń ;)
chciałam podziękować Sandrze dzieki, której nie byłoby drugiej historii
ostatni rozdział powinien pojawić się w tym tygodniu
Obok macie ankietę mam nadzieję, że pomożecie ;)
pozdrawiam :)


CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ













































4 komentarze:

  1. Yyyyyyyyyyyyyyyyyy..... Ja nie wiem co mówić....
    Szczerze mi też łzy poleciały, ale rozdział jest wspaniały *.* Nie mogę się doczekać następnego opowiadania ;)
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty napewno wiesz co ja myśle na ten temat :* Jest mega,super,przecudowne :* Cieszę się,że zamierzasz pisać dalej :* Wielbmy Sandrę ktora cie do tego namówiła <3 Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, jak smutno. Autentycznie zrobiło mi się nieswojo. Szkoda, że właśnie tak musiało się stać, ale los bywa bezlitosny, a nam nic do tego. Mam nadzieję, że Klimek się nie załamie, że da radę i że będzie z niego cudowny ojciec. Przy tej końcówce przyszło mi do głowy, że może ona jeszcze na chwilę 'spadła' na ziemię, żeby się pożegnać albo coś... oby.
    Mam nadzieję, że wybaczysz mi nieskomentowanie poprzedniego i spóźnienie, ale egzaminy gimnazjalne trochę wyłączyły mnie z blogowej rzeczywistości.
    Pozdrawiam i strasznie się cieszę, że jednak nas nie zostawiasz :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Kochaniutka! ♥
    Serdecznie zapraszam na kolejną rzeczywistość:
    http://wspolnie-odmienmy-rzeczywistosc.blogspot.com
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń