Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 kwietnia 2015

Epilog

Luiza, dziewczyna, której los nigdy nie rozpieszczał. Zawsze miała pod górkę. Wszystko co osiągnęła w swoim jakże krótkim życiu mogła zawdzięczać tylko sobie. Dorastała w domu dziecka. Właściwie to w najważniejszym okresie życia nie było przy niej nikogo bliskiego. Zawsze dążyła do spełnienia marzeń i obietnic. Bardzo chciała aby ojciec był z niej dumny. Jego największym pragnieniem było aby jego jedyna córka była siatkarką. Niestety tutaj pojawiła się kolejna przeszkoda jaką było zdrowie. Nie mogła się z tym pogodzić ponieważ sama kochała ten sport. Gdy dojrzała stała się pewną siebie kobietą, która wie czego chce. Od dnia w którym uzyskała pełnoletności zaczęła sama zarabiać życie. Zaczęło się jako kelnerka. Postanowiła studiować dziennikarstwo. Podczas praktyk w małej gazecie sportowej została doceniona przez PZN. Dostała propozycje pracy jako rzecznik prasowy skoczków z Polski. Była zachwycona tą propozycją. Oczywiście bez wahania ją przyjęła. Jej opiekun pan Ksawery był cudownym człowiekiem. Był on dla Luizy jak ojciec. Gdy poznała Polską kadrę od razu polubiła wszystkich po za Maćkiem. Nie czuła do niego sympatii ponieważ zachowywał się jak rasowy cwaniak. Pewnego dnia po imprezie spędziła upojną noc z Klemensem. Ta noc nic dla niej nie znaczyła (przynajmniej tak się jej wydawało).
Po kilku dniach zaczęła czuć coś do Klemensa. O wszystkim opowiedziała swojemu "bratu" Andiemu. Gdy wyjaśnili sobie wszystko z Klimkiem doszliśmy do wniosku, że skoro oboje coś do siebie czujemy to warto spróbować zbudować związek. W dzień naszej miesięcznicy znów spędziliśmy razem noc jednak tym razem nie była to jednorazowa przygoda. Najprawdopodobniej wtedy doszło do spłodzenia naszej córeczki. Po kilku dniach podczas spaceru gorzej się poczułam, zemdlałam. W szpitalu pani doktor oznajmiła mi, że mam raka oraz, że jestem w ciąży. Wtedy moje uczucia były mieszane. Lecz po głębszych przemyśleniach stwierdziłam, że skoro ja mam umrzeć, to musi zostać po mnie jakiś ślad. Podczas wakacji wzięliśmy ślub. Dzień później dostałam atak duszności. Wylądowałam w szpitalu w stanie krytycznym. Lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie. Ja zaś przez kilka dni byłam w śpiączce farmakologicznej. Gdy się wybudziłam po raz pierwszy wzięłam na ręce Zosię. Przytuliłam ją do piersi oraz pocałowałam w czółko. Po dwóch tygodniach odeszłam do krainy wiecznego szczęścia jaką było niebo. Spotkałam tam moich rodziców. Z góry obserwowałam życie mojego męża i córeczki. Klemens radził sobie wspaniale. A ja cieszyłam się, że moje dziecko będzie miało chociaż jednego z rodziców...


Hellow ^^ w ten o to sposób zakończyłam moje opowiadanie szczerze powiem, że nie jestem z niego zadowolona ale widzę, że niektórym z was się podoba :* dziękuję za 3600 wyświetleń i oznajmiam już oficjalnie, że nie będzie drugiego opowiadania a powód jest taki, że po pierwsze nie mam odpowiedniej ilości czasu oraz dwa komentarze pod poprzednim rozdziałem, które dały mi dużo do myślenia
w każdym razie bardzo dziękuję, że ze mną byłyście i czytaliście moje wypociny
pozdrawiam, przesyłam buziaczki i żegnam się
Oliwia :*



2 komentarze:

  1. Czyli koniec... Podsumowałaś wszystko i od razu widać, że mimo, że Luiza nie miała łatwo w życiu, to starała się z niego wyciągnąć wszystko co najlepsze i udało się.
    Szkoda, że zdecydowałaś się jednak dalej nie pisać, ale to twoja decyzja i szanuję ją w pełni. Może się jeszcze zobaczymy, jeśli będziesz miała ochotę zaglądać do mnie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam Cie bardzo serdecznie :)
    http://leben-ist-wunder.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń