Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 kwietnia 2015

Epilog

Luiza, dziewczyna, której los nigdy nie rozpieszczał. Zawsze miała pod górkę. Wszystko co osiągnęła w swoim jakże krótkim życiu mogła zawdzięczać tylko sobie. Dorastała w domu dziecka. Właściwie to w najważniejszym okresie życia nie było przy niej nikogo bliskiego. Zawsze dążyła do spełnienia marzeń i obietnic. Bardzo chciała aby ojciec był z niej dumny. Jego największym pragnieniem było aby jego jedyna córka była siatkarką. Niestety tutaj pojawiła się kolejna przeszkoda jaką było zdrowie. Nie mogła się z tym pogodzić ponieważ sama kochała ten sport. Gdy dojrzała stała się pewną siebie kobietą, która wie czego chce. Od dnia w którym uzyskała pełnoletności zaczęła sama zarabiać życie. Zaczęło się jako kelnerka. Postanowiła studiować dziennikarstwo. Podczas praktyk w małej gazecie sportowej została doceniona przez PZN. Dostała propozycje pracy jako rzecznik prasowy skoczków z Polski. Była zachwycona tą propozycją. Oczywiście bez wahania ją przyjęła. Jej opiekun pan Ksawery był cudownym człowiekiem. Był on dla Luizy jak ojciec. Gdy poznała Polską kadrę od razu polubiła wszystkich po za Maćkiem. Nie czuła do niego sympatii ponieważ zachowywał się jak rasowy cwaniak. Pewnego dnia po imprezie spędziła upojną noc z Klemensem. Ta noc nic dla niej nie znaczyła (przynajmniej tak się jej wydawało).
Po kilku dniach zaczęła czuć coś do Klemensa. O wszystkim opowiedziała swojemu "bratu" Andiemu. Gdy wyjaśnili sobie wszystko z Klimkiem doszliśmy do wniosku, że skoro oboje coś do siebie czujemy to warto spróbować zbudować związek. W dzień naszej miesięcznicy znów spędziliśmy razem noc jednak tym razem nie była to jednorazowa przygoda. Najprawdopodobniej wtedy doszło do spłodzenia naszej córeczki. Po kilku dniach podczas spaceru gorzej się poczułam, zemdlałam. W szpitalu pani doktor oznajmiła mi, że mam raka oraz, że jestem w ciąży. Wtedy moje uczucia były mieszane. Lecz po głębszych przemyśleniach stwierdziłam, że skoro ja mam umrzeć, to musi zostać po mnie jakiś ślad. Podczas wakacji wzięliśmy ślub. Dzień później dostałam atak duszności. Wylądowałam w szpitalu w stanie krytycznym. Lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie. Ja zaś przez kilka dni byłam w śpiączce farmakologicznej. Gdy się wybudziłam po raz pierwszy wzięłam na ręce Zosię. Przytuliłam ją do piersi oraz pocałowałam w czółko. Po dwóch tygodniach odeszłam do krainy wiecznego szczęścia jaką było niebo. Spotkałam tam moich rodziców. Z góry obserwowałam życie mojego męża i córeczki. Klemens radził sobie wspaniale. A ja cieszyłam się, że moje dziecko będzie miało chociaż jednego z rodziców...


Hellow ^^ w ten o to sposób zakończyłam moje opowiadanie szczerze powiem, że nie jestem z niego zadowolona ale widzę, że niektórym z was się podoba :* dziękuję za 3600 wyświetleń i oznajmiam już oficjalnie, że nie będzie drugiego opowiadania a powód jest taki, że po pierwsze nie mam odpowiedniej ilości czasu oraz dwa komentarze pod poprzednim rozdziałem, które dały mi dużo do myślenia
w każdym razie bardzo dziękuję, że ze mną byłyście i czytaliście moje wypociny
pozdrawiam, przesyłam buziaczki i żegnam się
Oliwia :*



piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 13



Nagle poczułam siłę do walki. Ja chciałam walczyć. Dla mojego męża, dla mojej córki oraz dla samej siebie. Chciałam po raz kolejny pokazać swoją waleczność. Teraz kiedy wreszcie miałam dla kogo żyć moje życie miało się kończyć. Chciałam zrobić wszystko,żeby temu zapobiec.
***
Usłyszałam głos lekarza.
-Panie Klemensie stan pani Luizy się poprawił.
-A jakie są szanse, żeby ona jeszcze trochę pożyła?
-Szanse są zawsze ale wie pan mniejsze lub większe. W tym przypadku sądzę, że organizm pani Luizy jest silny i, że sobie poradzi.
W tym momencie jego głos ucichł. A ja poczułam na swojej dłoni jego dłoń. Po kilka sekundach usłyszałam płacz dziecka przepleciony z spokojnym i opanowanym głosem Klemensa, który chciał ukoić płacz małej Zosi. Podczas przebywania w śpiączce ja czułam dotyk i słyszałam głosy lecz za nic w świecie nie mogłam odpowiedzieć chociaż subtelnym muśnięciem dłoni lub cichym, skrywanym gdzieś w głębi głosie, który krzyczał nie płaczcie nade mną. Ja jestem jakąś tak maleńką częścią świata, której los nic nie zmieni w dziejach ludzkości. Choć z innej perspektywy byłam jak taki puzzel w układance bez, którego układanka nie jest pełna. Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Serce rwało się do życia i poznawania świata. Dusza zaś pragnęła zaspokojenia tęsknoty wywołanej stratą rodziców.
***kilka dni później***
Zaczęłam się dusić. Rurka tkwiącą w moim gardle przeszkadzała w samodzielnym oddychaniu. Po chwili na salę wbiegł lekarz w towarzystwie pielęgniarki. Wyciągnęli mi ten kawałek plastiku z buzi. Moje oczy ujrzały Klemensa stojącego z Zosią na rękach. Mój mąż miał łzy w oczach. Podszedł do mnie wraz z naszą córeczką. Pocałował mnie. Kolejne krople łez spływały po jego policzkach. Ja również się rozkleiłam. Zobaczyłam po raz pierwszy swoje dziecko. Był to bardzo wzruszający moment. Wreszcie wzięłam ją na ręce, przytuliłam do piersi i wypowiedziałam te magiczne słowa "Witaj na świecie słoneczko". Ona była taka śliczna. Miała duże niebieskie oczy, ciemne włosy oraz jasną cerę. Była uderzająco podobna do Klemensa. Nie mogłam nacieszyć się Zosią. Odezwał się we mnie matczyny instynkt. Już nie byłam tą samą Luizą. Po pierwsze byłam Luizą Murańką, po drugie byłam matką kilkudniowej Zosi. Czegóż chcieć więcej. Właśnie tu pojawia się problem. Można chcieć więcej. Można pragnąć zdrowia. Bo gdzie rodzina się kocha i jest zdrowi to niczego nie brakuje. Mogą do tego dochodzić dodatki bez, których też żyło by się szczęśliwie. Naszej rodzinie brakowało właśnie tego najważniejszego-zdrowia.
***dwa tygodnie później***
Nadal zostawałam pod opieką lekarzy. Mój stan zdrowia poprawił się. Choć od śmierci nie dało się uciec. Można było po prostu na nią zaczekać. W moim przypadku tak właśnie było.
Ale na szczęście dzisiaj był ten dzień, w którym wreszcie mogłam opuścić mury szpitala. Całą rodziną wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę domu. Naszego domu. Wreszcie czułam się bezpiecznie. W szpitalu czułam się tak nieswojo. Postanowiłam te ostatnie kilka tygodni wykorzystać tak, żeby potem będąc tam u góry tego nie żałować.
***2 miesiące później***
Mój organizm nie wytrzymał. Umarłam. Teraz będąc u góry spotkałam swoich rodziców. Lepiej ich poznałam i jeszcze bardziej pokochałam. Z góry obserwowałam również to jak dorasta moja córka. Klemens wyśmienicie radził sobie z opieką nad Zosią. Nie znalazł on sobie nigdy kobiety, która mogłaby chociaż trochę zastąpić Zosi matkę...




Hellow ^^ żegnam się z wami moje opowiadanie dobiega końca... epilog powinien ukazać się w niedziele ;)
Nad następny opowiadaniem jeszcze się waham ale ostateczną decyzję poznacie w niedzielę oceniajcie i piszcie co o tym sądzicie
Buziole :*









poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Liebster Award 2

Zasady: Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie  obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.  Odpowiedzi na pytania : 
1.Twoja pasja to?
Siatkówka <3
2.Co lubisz robić w wolnych chwilach?
Leżeć na łóżku ze słuchawkami na uszach.
3.Jakie jest twoje podejście do szkoły?
Szkołę traktuję jako miejsce spotkań z fajnymi ludźmi przy okazji ucząc się.
4.Masz zwierzątko? Jeśli tak to jakie?
Tak, mam psa KOfi.
5.Przedmiot w szkole który znienawidziłaś to?
Wszystkie przedmioty po za Matematyką i WF.
6.Twoje ulubione jedzenie?
Tosty z serem.
7.Ulubiona cześć garderoby?
Spodnie. :)
8.Masz jakieś rodzeństwo ?
Tak, mam siostrę Gabi.
9.Ulubiony kolor?
Czarny i Biały.
10.Ulubiona piosenka?
11.Masz idola? Jeśli tak to kto nim jest? 
Staram się wzorować na ludziach, którzy są pozytywnie nastawieni do życia i radzą sobie w najtrudniejszych sytuacjach. Taką osobę jest przede wszystkim Kamil Stoch, którego podziwiam i uwielbiam Jest wspaniałym człowiekiem oraz wspaniałym sportowcem.



Znów nikogo nie nominuję ;)

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 12

***24 sierpnia***
Wstaliśmy dzisiaj bardzo wcześnie. Od rana trwały ostatnie przygotowania do ślubu. Najpierw wizyta u fryzjera potem u makijażystki. Musiałam tego dnia wyglądać jak księżniczka. Nie było to łatwe ponieważ objawy choroby dawały o sobie znać. Ale to miał być mój dzień, to na mnie miały być zwrócone wszystkie oczy. Postanowiłam, że tego dnia nie będę myśleć o chorobie choć było to bardzo trudne. Miałam duże problemy z oddychaniem co uniemożliwiało mi to. Gdy włożyłam suknię wyglądałam nieziemsko. Co prawda brzuszek był bardzo widoczny ale mnie to nie przeszkadzało. Z niecierpliwością czekałam na przyjście Zosi na świat. Pragnęłam tej chwili kiedy wezmę ją na ręce i powiem "Witaj słoneczko". Miałam nadzieję, że w najbliższym czasie nie będę musiała powiedzieć również "żegnaj". Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Klemensa. Gdy wszedł do sypialni i mnie zobaczył zaniemówił. Po chwili ciszy wydusił z siebie:
-Wow! Kochanie wyglądasz cudownie.
-Dziękuję, ale wiesz, że nie powinieneś mnie widzieć przez ślubem bo to przynosi pecha.
-No wiem ale ja nie wierzę w zabobony.- podszedł do mnie i złożył na moich ustach delikatny lecz wystarczająco namiętny pocałunek.
-Za 10 minut wychodzimy.-dodał.
-Dobrze kochanie.
***10 minut później***
Przed naszym domem czekała biała limuzyna przyozdobiona balonami i serpentynami z rejestracją 'Para Młoda'. Po dziesięciu minutach byliśmy pod kościołem. Do kościoła wprowadził mnie zamiast ojca lub brata Andi, którego traktowałam jak brata. Byłam bardzo szczęśliwa. Znów czułam motylki w brzuchu jak wtedy gdy pierwszy raz pocałowałam Klemensa. To było wspaniałe uczucie. Czułam się jak księżniczka z bajki. Po kilku obrzędach wstępnych nadszedł wreszcie wyczekiwany przez nas moment.
-Czy ty Luizo Zielińska bierzesz za męża tego oto Klemensa Murańkę, i ślubujesz mu miłość, wierności i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
-Ślubuję.
-Czy ty Klemensie Murańka bierzesz za żonę tę o to Luizę Zielińską, i ślubujesz jej miłość, wierności i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?
-Ślubuje.
-A teraz pan młody może pocałować pannę młodą.
W ten oto sposób nasze usta kolejny raz połączyły się w pocałunku.
Po wyjściu z kościoła standardowo składanie życzeń i dawanie prezentów.
***pół godziny później***
Właśnie dotarliśmy do restauracji, w której odbywało się przyjęcie weselne. Nadszedł czas na pierwszy taniec. Tańczyliśmy walca angielskiego. Po kilku chwilach wokół nas tańczyło już więcej par. Na szczęście moje płuca dzisiaj dawały radę. Kilka godzin później przyszła chwila na zabawy. Welon złapała Konstancja, krawat zaś Andi. Łączyła się z tym tradycja. Musieli razem zatańczyć. Słodko razem wyglądali. Może nawet coś między nimi zaiskrzyło. A jak wiadomo szczęście Andiego jest moim szczęściem.
***kilka godzin później***
Wesele zakończyło się koło 5:30. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Poprostu ich nie czułam. Byłam tak zmęczona, że od razu po powrocie do domu padłam. Spałam mniej więcej do 16:00. Obudziłam się ze strasznymi dusznościami. Czułam się fatalnie. Klemens błyskawicznie zadzwonił po pogotowie. W karetce straciłam przytomność. Doszło do reanimacji. W szpitalu mój stan ocenili jako krytyczny. Czułam, że ktoś ciągle obok mnie czuwa. Był to Klemens, który chciał być ze mną do końca. Wiedziała, że mój czas na ziemi dobiegał końca. Jeszcze tego samego dnia lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie. W ten sposób na świat przyszła Zosia. Niestety nie mogłam wziąć jej na ręce przytulić i powiedzieć "witaj słoneczko". Nie mogłam jej nakarmić ani nawet poprostu pocałować w czółko. Wiedziałam, że Klemens da sobie radę z Zosią. W pewnym momencie poczułam bezsilność. Słyszałam tylko w oddali dźwięk dziecięcego płaczu oraz głos lekarza "niech pani walcz, pani Luizo". W tym momencie wszystko ucichło. Zobaczyłam przed sobą złotą bramę za, którą stali moi rodzice. Pośpiesznie pobiegłam w ich stronę gdy nagle spadłam w dół...




Hellow ^^ witam was w smutnym nastroju przyznam się bez bicia, że sama płakałam pisząc ten rozdział ja osobiście oceniam go na plus (jako jedyny ze wszystkich rozdziałów ten mi się podoba) muszę powiedzieć, że będzie kolejna historia po zakończeniu tej
przy okazji dziękuję za 3100 wyświetleń ;)
chciałam podziękować Sandrze dzieki, której nie byłoby drugiej historii
ostatni rozdział powinien pojawić się w tym tygodniu
Obok macie ankietę mam nadzieję, że pomożecie ;)
pozdrawiam :)


CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ













































Liebster Award 1

Liebster Award
Zasady:
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie  obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.




Odpowiedzi na pytania:
1) Jak długo masz tego bloga?
Około półtora miesiąca.
2) Ulubiona pora roku?
Zima i lato.
3) Ulubiony napój?
Coca-Cola.
4) Co skłoniło cię do pisania opowiadania?
Czytałam wiele opowiadań i postanowiłam spróbować swoich sił i jak widzicie chyba mi się spodobało. ;)
5) Kraj, w którym zawsze chciałaś mieszkać?
Niemcy.
6) Ulubiona książka?
Nie czytam książek.
7) Ulubiony przedmiot w szkole?
WF.
8) Ulubiony sport?
Skoki narciarskie, siatkówka i piłka nożna. <3
9) Za co lubisz sport wymieniony powyżej?
-skoki ponieważ odkąd zaczęłam je oglądać zakochałam się w nich i gdy ich nie ma odczuwam ból i smutek
-siatkówka ponieważ walka trwa do ostatniego punktu i każdy kto gra w siatkówkę wie, że gdy nie włoży całego serca w mecz nie gra na 100%
-piłka nożna ponieważ jest to magiczny sport, który mimo tego, że jest bardzo wymagający pokazuje nam, że jeden błąd może zmienić wynik meczu o 180°
10) Sportowiec, którego nienawidzisz?
Peter Prevc, Cristiano Ronaldo i Felipe Fonteles.
11) Sportowiec, którego uwielbiasz?
Kamil Stoch, Klemens Murańka, Lionel Messi, Neymar, Nikołaj Penchev, Jochen Shops, Krzysztof Ignaczak, Michał Winiarski, Andrzej Wrona, Fabian Drzyzga, Piotr Nowakowski, Paul Lotman i wielu, wielu innych...






Ja nie nominuję blogów :)

Wyczekujcie bo jeszcze dzisiaj na 100% będzie przedostatni już rozdział :)







wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 11

Inspiracja: https://m.youtube.com/watch?v=U-PXEe-qeK4


❤❤❤
Rano od razu po śniadaniu zabraliśmy z naszych pokojów walizki i poszliśmy na dół. Oczywiście Klemens musiał wziąć moją walizkę bo przecież ja nie mogę dźwigać. Troszeczkę przerażała mnie jego nadopiekuńczość, lecz z innej perspektywy to było słodkie. Przynajmniej wiedziałam, że gdyby mnie na tym świecie zabrakło to on by sobie wyśmienicie poradził z naszym dzieckiem. Droga busem na lotnisko była krótka, jakieś 15 minut. W samolocie wzięłam na kolana laptopa i zajęłam się montowaniem wywiadów.
***kilka godzin później***
Po dotarciu do ośrodka szkoleniowego rozpakowaliśmy nasze rzeczy ja byłam bardzo zmęczona. Ale tak teraz ze mną będzie, niestety. Musiałam się położyć. Standardowo puściłam na MP3 muzykę i w stu procentach oddałam się jej. Po jakiejś godzinie przyszedł Klemens, który wyrwał mnie z muzycznego transu:
-Musimy iść na kolacje skarbie.
-Tak wiem już idę.
Po 10 minutach siedziałam jedząc jajecznicę. Choć tak właściwie ja dziubdziałam tą jajecznicę a nie ją jadłam. Kompletnie nie miałam apetytu. Bardziej brało mnie na wymioty. Czułam się fatalnie a był to dopiero 8 tydzień ciąży. Jak pomyślałam, że czeka mnie jeszcze około 28 takich tygodni to myślałam, że nie podołam. Po "zjedzeniu" kolacji wróciłam do pokoju a Klemens poszedł jeszcze coś załatwić.
***6 miesięcy później***
Jakoś przeżyłam tą mękę. Byłam już pod koniec 8 miesiąca. Więc dużymi krokami zbliżał się czas porodu. W ciągu ostatnich kilku miesięcy mój stan trochę się pogorszył. Konieczna była operacja i wycięcie guza. Lecz po kilku tygodniach od operacji okazało się, że pojawiły się przeżuty na płuca. Na początku miałam małe problemy z oddychaniem a potem z każdym dniem, tygodniem i miesiącem czułam się coraz gorzej. Lekarz zalecił mi, żebym się nie przemęczała i starała nie denerwować moim stanem zdrowia. Klemens cały czas był przy mnie i mnie wspierał. Oboje wiedzieliśmy, że moje życie powoli dobiega końca, dlatego też zdecydowaliśmy się na ślub. W końcu dwójka kochających się ludzi w dodatku oczekujących przyjścia na świat dziecka prędzej czy później powie sobie sakramentalne "tak". W naszym przypadku będzie to za dwa dni czyli 24 sierpnia. Przygotowania do ślubu minęły błyskawicznie zaprosiliśmy gości zarówno z naszych rodzin jak i grono przyjaciół. Na świadków poprosiliśmy kuzynkę Klimka, Konstancję oraz Andiego ponieważ był dla mnie jak brat. Od czasu operacji w moim życiu zaszło wiele zmian. Nie byłam już zwykłą dziewczyną, która ma głowę pełną marzeń i plany na przyszłość tylko poważnie chorą a na dodatek ciężarną kobietą. W mojej sytuacji życiowej czułam się fatalnie. Byłam kompletnie bezbronna a na dodatek choroba postępowała w coraz szybszym tempie. Wiedziałam, że tak musi być ale cieszyłam się, że zostanie jakiś ślad po naszej miłości. Wiedzieliśmy już, że spodziewamy się córki. Pozostawiłam pełne pole do popisu Klemensowi co do wyboru imienia dla naszej córki. Podjął od decyzje, że nazwiemy ją Zosia. Pozytywnie zaskoczył mnie takim wyborem ponieważ tak właśnie miała na imię moja mama. Zamieszkaliśmy razem w Zakopanem w jednorodzinnym domu, który należał do Klimka. Urządziliśmy już pokoik dla naszej córeczki. Miałam wyrzuty sumienia, że zostanie ona bez matki ale zawsze lepiej mieć jednego z rodziców niż wcale ich nie mieć. Wiedziałam, że zostanie ona w dobrych rękach. Klemens już ją kochał chociaż jeszcze nie było jej na świecie. Byłam już zmęczona ostatnimi przygotowaniami do ślubu więc położyłam się do łóżka, wtuliłam w mojego przyszłego męża i zasnęłam...








Hellow ^^ dawno mnie nie było ale jestem :) jak same widzicie nie będzie happy-endu
przed ostatni rozdział powinien pojawić się w następnym tygodniu lub pod koniec bieżącego ;)
buziaczki











czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 10


Inspiracja: https://m.youtube.com/watch?v=-2U0Ivkn2Ds ❤❤❤❤❤


Obudziłam się dość wcześnie ale postanowiłam, że już nie będę spać. Ogarnęłam się i poszłam na śniadanie. Na moje szczęście spotkałam tam samotnie siedzącego Andreasa. Przysiadłam się do niego i podjęłam rozmowę. Tym razem to on potrzebował pomocy. Okazało się, że jego dziewczyna Anna go rzuciła. Nie rozumiałam jej decyzji przecież Andi to taki troskliwy i odpowiedzialny chłopak. Rozmawialiśmy jeszcze przez dobrą godzinę. Gdy wróciłam do pokoju to Kamil już nie spał. Zaczął wypytywać o to jak się czuję i czy wszystko w porządku. Denerwowało mnie takie coś ale starałam się tego nie okazywać. Z anielskim spokojem powiedziałam mu co i jak. Lecz nie usłyszał całej prawdy ponieważ nie chciałam, żeby się denerwował. Po krótkiej rozmowie Kamil wraz z resztą kadry poszli na śniadanie. Ja położyłam się na chwilę bo słabo się czułam ale starałam się tego nie okazywać. Po powrocie za śniadania oczywiście spakowanie kombinezonów, nart i reszty sprzętu czeka nas zbiórka w holu. Oczywiście byliśmy jak zwykle pierwsi. Gdy już wszyscy się zebraliśmy podążyliśmy w stronę naszego busa. Siedziałam w nim wtulona w Klemensa. Było mi tak cudownie. Nagle w mojej głowie pojawiło się setki myśli. Co jak umrę? Co jeśli nie skończę stażu? i wiele innych.
***2 godziny później***
Po pierwszej serii prowadził Kamil, drugi był Severin Freund a trzeci zaś Michael Haybock. Konkurs zakończył się z takim samym podium. Czekał mnie wywiad z tymi trzema gentelmanami i z wybranym Norwegiem, którym okazał się Johan Andre Forfang. Po wykonaniu mojej pracy wszyscy wróciliśmy do hotelu. Czułam się coraz gorzej. Miałam takie mroczki przez oczami. Czułam mdłości oraz częste bóle głowy i lewej piersi. Podobno to normalne objawy ale mnie to zaczynało przerastać. Podczas kolacji zemdlałam...
***kilka godzin później***
Obudziłam się w szpitalu i znów ten sam widok. Klemens trzymający moją delikatną dłoń a ja podpięta tymi wszystkimi kablami. Za chwilę przyszedł lekarz.
-Witam pani Luizo nazywam się dr. Marc Smith.
-Dzień dobry. Panie doktorze co się ze mną dzieję?
-Po za guzem w piersi, jest pani w ciąży!
-Że co?! Ja w ciąży?!
-Tak tego jest pani w ciąży jestem pewien na 100%. A co do guza to godzinę temu dostałem wyniki z Zakopanego i okazuje się, że jest on złośliwy.
-Pan żartuje!-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Proszę być dobrej myśli.
-A co z dzieckiem no bo w takiej sytuacji...
-Niech się pani nie martwi wszystko będzie dobrze.
Gdy tylko ten lekarz wyszedł z sali wybuchłam płaczem. Klemens starał się mnie pocieszyć ale to nie skutkowało. Cieszył mnie jedynie fakt, że urodzę Klemensowi dziecko. Za chwile do mojej sali wbiła reszta kadry oraz Andi. Powiedziałam im jedynie o ciąży. Każdy z nich cieszył się na swój sposób, że zostaną wujkami. Ja zaś byłam totalnie przybita. Całe moje życie
idzie na dno.
***Następnego dnia***
Chłopcy wrócili do mnie od razu po konkursie. Kamil znowu zwyciężył byłam szczęśliwa z tego powodu lecz to pozwoliło mi na chwilę zapomnieć o moich problemach. Na dodatek Klemens był 7-my. Lecz po chwili musiał przyjść lekarz wyprosił z sali wszystkich po za Klemensem.
-Jutro wraca pani do Zakopanego prosze udać się do pani Serafini na chemię.
-Dobrze.-powiedziałam mu z wyraźnym kaprysem na twarzy.
Ze szpitala wypuścili mnie jeszcze tego samego dnia wieczorem. W hotelu spakowałam się i poszłam spać....




Hellow ^^ po pierwsze przepraszam, że rozdział jest dopiero teraz ale wczoraj miałam małe problemy ze zdrowiem więc jest kilkugodzinne opóźnienie :( mam nadzieję, że się podoba :D kolejna sprawa będzie jeszcze jakieś trzy rozdziały. Tak jak już mówiłam nie mam w planach zaczynać kolejnej historii :( ale to jeszcze nie pewne ;)
pozdrawiam
BUZIACZKI :* :* :*




CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 9

Inspiracja: https://m.youtube.com/watch?v=65jAVCRO_I0 <3


Ocknęłam się dopiero w szpitalu. Byłam podpięta wieloma kablami do jakiegoś urządzenia. Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Czułam się bardzo słabo. Po chwili zorientowałam się, że obok siedzi Klemens. Gdy tylko zauważył, że otworzyłam oczy pocałował mnie i poszedł zawołać lekarza. Po kilku sekundach przed moimi oczami ukazała się sympatyczna z wyglądu kobieta.
-Witam pani Luizo. Nazywam się dr. Ewa Serafin. Trafiła pani do nas po omdleniu. Czy pamięta pani czy coś się działo przed tym incydentem?
-Nic mi się nie działo po za mocnym zdenerwowaniem.
-Rozumiem, ale nie sądzę, żeby to było przyczyną nagłej utraty przytomności. Przepraszam mógłby pan na moment zostawić nas same?-zapytała Klemensa.
-Tak oczywiście.-przytulił mnie i wyszedł.
-Pani Luizo ja podejrzewam u pani nowotwór piersi stąd moje pytanie czy ktoś z rodziny chorował na tego typu schorzenie mama, babcia?
-Jak to nowotwór?! Ja nie mam pojęcia miałam 5 lat gdy moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym a babci nigdy ne poznałam.
-Rozumiem ale proszę się nie martwić bo po pierwsze są to tylko moje przypuszczenia a po drugie to nie musi być złośliwy nowotwór. -posłała mi subtelny uśmiech i wyszła z sali.
Poczułam lęk. Ja tak cholernie bałam się śmierci. Choć nie na 100% było wiadomo, że jest to choroba złośliwa. Po chwili na salę wrócił Klemens. Był on mi teraz bardzo potrzebny.
-Luiza co powiedziała ci pani doktor.-zapytał zmartwiony.
-Klemens ona mi oznajmiła, że mam raka piersi.-łzy spłynęły po mich policzkach.
-Boże! Jakiego raka przecież ty masz dopiero 20 lat.
-Wiem kochanie ale tutaj wiek nie ma nic do rzeczy. Narazie jednak nie wiadomo czy jest on złośliwy.
-To straszne! Ale pamiętaj, że masz mnie i zawsze będę przy tobie.
***Następnego dnia ***
Zostałam wypisana ze szpitala. W ośrodku spędziliśmy jakieś pół godziny po czym wyruszyliśmy do Willingen. Wszyscy wypytywali mnie o to jak się czuję i co mi jest.
-Zemdlałam poprostu z przemęczenia i z powodu nadmiernej ilość stresu.
Okłamałam ich bo nie chciałam, żeby wiedzieli, że mam raka. Zaczęli by się nade mną użalać i mi współczuć. Nienawidzę takiego okazywania litości. Ale oczywiście chłopcy wymyślili sobie, że jestem w ciąży. W sumie objawy pasują.
***kilka godzin później***
Byliśmy już na miejscu. W hotelowym holu okazało się, że będzie losowanie współlokatorów. Modliłam się by nie trafić na Maćka. Na szczęście trafiłam na Kamila. Klemens na Olka a Piotrek na Maćka. Kamil był moim przyjacielem, który od razu zauważył, że coś jest ze mną nie tak. Powiedziałam mu wszystko ponieważ mu ufałam. Starał się mnie pocieszyć. Po chwili ciszy nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Był to SMS od Andiego 'Jesteście już w Willingen jeśli tak to za 15 minut widzę się z tobą w kawiarence hotelowej'. Ucieszył mnie bardzo ten SMS od razu odpisałam mu, że jesteśmy i, że się widzimy. Przebrałam się bo ubrania po podróży były przepocone. Założyłam moje ulubione czerwone trampki, jeansowe rurki i czerwoną bluzę z kapturem. Zeszłam do kawiarenki gdzie czekał już na mnie Andreas. Rzuciłam się mu na szyję byłam bardzo szczęśliwa, że wreszcie mogę z nim w spokoju porozmawiać. W końcu nie widzieliśmy się przez półtora tygodnia. Dla nas to bardzo dużo bo my jesteśmy dla siebie jak brat z siostrą. Opowiedziałam mu o moim stanie zdrowia. Lecz on wiedział, że nienawidzę litości więc poprostu powiedział mi, że będzie dobrze i, że zawsze mogę na niego liczyć.
***dwie godziny później***
Andi odprowadził mnie pod drzwi mojego pokoju. Gdy weszłam nie było w nim Kamila byłam zdziwiona bo mieliśmy oglądać za 15 minut mecz. Poszłam do pokoju Klemensa i Olka tam znalazłam Kamila. Przytuliłam mocno Klemensa i namiętnie pocałowałam jego usta a on mi to odwzajemnił. Chwilkę pogadaliśmy po czym wzięłam Kamila pod pachę i w ten sposób znaleźliśmy się w pokoju. Akurat zaczynał się mecz trafiliśmy idealnie. Rozsiedliśmy się w fotelach i zaczęliśmy kibicować Barcelonie nigdy nie lubiliśmy Realu. Nasi faworyci skromnie wygrali 1:0 po golu Messiego. Mecz skończył się koło północy. Kolejno wzięliśmy prysznic po czym odpłynęliśmy do spokojnej krainy snu...


Hellow ^^ dzisiaj doznałam nagłej weny i nie mogę powstrzymać się od pisania. To już drugi rozdział w tym dniu xD zostawiam go do waszej oceny według mnie nie jest zły i chyba jest najdłuższy. Miłego dzionka
BUZIOLE :* Kocham was <3



















<3

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 8


Inspiracja: https://m.youtube.com/watch?v=nkqVm5aiC28 <3


Poranek jak poranek. Pobudka, ogarniecie się, zjedzenie śniadania i wyjście Klemensa na trening. W czasie jego nie obecności spakowałam nasze walizki przed jutrzejszym wyjazdem do Willingen. Lecz przez cały ten czas moją głowę zaprzątały myśli typu "jak powiedzieć Klemensowi" "od czego zacząć" itp. Na myśl o tym robiło mi się słabo. Dzisiaj było jeszcze gorzej bo musiałam o tym powiedzieć. Moją największą obawą było to, że on mnie zostawi jak dowie się o tym, że wychowałam się w bidulu. Gdy byłam w gimnazjum mnóstwo dzieci wyśmiewało się ze mnie. Choć nie wiedzieli jak to jest stracić obu rodziców w wyniku wypadku samochodowego. Z każdym dniem było coraz lepiej. Mój stan psychiczny ulegał poprawię a teraz... on uległ totalnemu zniszczeniu. Ja siedziałam na łóżku i płakałam, ba ja ryczałam. Tego nie dało nazwać się płaczem to był lament. Nawet nie wiem kiedy ale zrobiła się 13:00. Co oznaczało, że za moment Klemens wróci z treningu. Nie zważając na to ja dalej byłam pogrążona w rozpaczy. Nagle do pokoju wszedł chłopak, któremu chciałam jak najszybciej wyznać prawdę ponieważ im dłużej trzymałam to w sobie tym bardziej ogarniała mnie rozpacz.
-Kochanie co się stało? Dlaczego płaczesz-zapytał zmartwiony.
-Kochanie ja muszę ci coś powiedzieć. Chce, żebyś wiedział, że jest to dla mnie bardzo trudny temat...
-No powiedz wreszcie o co chodzi?!
-Klemens w wieku 5 lat moje życie zmieniło się o 180°. Moi rodzice... oni zginęli w wypadku samochodowym. Po ich śmierci ja nie.miałam nikogo innego, nie było osoby, która mogłaby mnie przygarnąć więc ja trafiłam do domu dziecka.-wybuchłam płaczem, łzy spływały w szybkim tempie po moich policzkach.
-O jejku! Ja nic nie wiedziałem. Dlaczego mi tego wczesniej nie powiedziałaś, przecież byłbym przy tobie bo cię kocham.-pocałował mnie w czoło i pogładził po policzku przy czym otarł jedną ze spływających łez.
-Ja nic ci nie powiedziałam bo myślałam, że ty mnie zostawisz z tego powodu.-znów łza spłynęła po moim policzku.
-Jak mogłaś tak pomyśleć! Trzeba być krtetynem, żeby postąpić w ten sposób. -przytulił mnie.
W tym momencie poczułam, że on mnie kocha za to jaka jestem a przede wszystkim za to, że jestem sobą i nikogo nie udaje. Wiedziałam, że mogę mu ufać i on nigdy mnie nie zawiedzie.
*** godzinę później ***
Spacerowaliśmy sobie po parku aż tu nagle natknęliśmy się na Wiktorię, która właśnie wracała do ośrodka szkoleniowego. Przeszła obok nas obojętnie, jakby nas nie zauważyła. Ale to nic dziwnego ona jest typem człowieka z głową w chmurach i bujną wyobraźnią. Jakieś 100 metrów dalej spotkaliśmy grupkę fanów Klemensa. Chłopak z chęcią rozdał im autografy i porobił sobie z nimi selfie. Nagle zrobiło mi się słabo. Zobaczyłam mroczki przed oczami. Odpłynęłam...


Hellow ^^ przepraszam za tak długą nieobecność ale było minęło xD Mam dla was dwie wiadomości dobrą i złą.
Dobra jest taka, że kolejny rozdział powinien pojawić się w ciągu najbliższych dwóch dni zaś zła jest taka, że powoli zbliżamy się do końca historii Klemensa i Luizy. Nie mam w planach zaczynać kolejnej historii :( a powód jest taki, że większość rozdziałów zostaje dodawanych w późnych, nocnych godzinach i każdy był pisany na telefonie -,- aktualnie mamy godzinę 1:10 więc widzicie jak jest.
Zapomniałabym! Chce bardzo wam podziękować za 2000 wyświetleń kochane jesteście
BUZIAKI :*


CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ ;)
         











poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 7

Rano obudziłam się w objęciach Klemensa. Gdy tylko otworzyłam oczy poczułam jak ktoś bawi się moimi włosami a jego prześliczne oczy były we mnie wpatrzone. Cudownie jest się obudzić mając ukochaną osobę obok, która zrobiłaby dla ciebie wszystko tak jak ty dla niej. Kiedy zauważył, że nie śpię od razu zbliżył swoją twarz do mojej twarzy i zaczął mnie całować. W tym momencie bardzo było mi tego trzeba. Takiego poczucia bliskości, namiętności i czułości. Wpadliśmy w wir pocałunków, z którego trudno było się wyrwać. Lecz nagle ktoś zapukał do drzwi. Nawet nie zwróciliśmy na to uwagi ponieważ byliśmy tak zatraceni w sobie. Za chwilę niestety znów ktoś musiał zniszczyć nam tą intymną atmosferę. Był to telefon Klemensa a dokładniej SMS "za 10 minut trening. Kamil" noi i niestety chłopak musiał udać się na trening ale obiecałam sobie, że po powrocie dokończymy to czego nie skończyliśmy (a właściwie nawet nie zaczęliśmy). Kiedy zostałam sama stwierdziłam, że nie mam nic do roboty więc udałam się w stronę kawiarni, która mieściła się na parterze budynku. Siedział tam pan Klemens, który popijał kawę. Również zamówiłam napój kofeinowy po czym dołączyłam do mojego opiekuna. Powiedział mi, że w trakcie pobytu w ośrodku szkoleniowym nie będę miała nic do roboty ale za to jak za dwa dni pojedziemy do Willingen będę miała do wykonania wywiad z "królem Willingen" czyli Kamilem Stochem, naturalnie z czołową trójką zawodów oraz z wybranym skoczkiem z Norwegii. Przez jakąś godzinę rozmawialiśmy popijając kawę. Gdy wróciłam do pokoju Klemensa jeszcze nie było. Oznaczało to, że mogę zrobić mu niespodziankę. Przygotowałam szampana oraz dwa kieliszki, włączyłam nastrojową muzykę, włożyłam na siebie coś zniewalającego czyli czerwoną, krótką sukienkę bez szelek. Przygotowałam jakąś komedię romantyczną na DVD i pozostało mi czekać na Klemensa. Po kilku minutach oczekiwania zjawił się z bukietem czerwonych róż. Oboje byliśmy pod ogromnym wrażeniem tego w jaki sposób oboje potrafimy nawzajem się pozytywnie zaskoczyć i wywołać na swoich twarzach uśmiech. Oczywiście nie obyło się bez komentarza dotyczącego mojego wyglądu. Usiedliśmy na łóżku, oglądaliśmy film oraz popijaliśmy szampana. Po chwili poczułam jego rękę na moim udzie. W tym momencie odłożyliśmy kieliszki. Klemens zaczął mnie całować w usta potem schodził niżej i niżej i niżej... Nawet nie wiem kiedy ale zorientowałam się, że nie mam na sobie sukienki. Potem sprawy potoczyły się już same. Przy Klemensie czułam się po raz pierwszy kochana, czułam, że mam dla kogo żyć i czułam, że jestem dla niego kimś bardzo ważnym. Po jakiejś godzinie leżeliśmy sobie beztrosko w łóżku wtuleni w siebie. Uwielbiałam gdy Klemens bawił się moimi włosami. W sumie to nawet nie wiem czemu. Leżeliśmy tak przez cały wieczór rozmawiając, całując się i nie mając zamiaru wstawać. Wiedziałam, że nasza relacja staje się coraz silniejsza co się z tym wiązało? Poważna rozmowa o moim dzieciństwie. Był to dla mnie trudny temat ale nie zaprzątałam sobie tym myśli. Stwierdziłam, że jutro wszystko mu opowiem. Po kilku godzinach rozmów i namiętności odpłynęliśmy do krainy snu...




Helloow ^_^ mówiłam, że rozdział będzie po świętach ale nie mogłam się powstrzymać przed jego napisaniem :3 komentujcie i mam nadzieję, że się podoba
P.S przepraszam, że rozdziały są tak krótkie ale nie jestem w stanie pisać dłuższych mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza
BUZIACZKI 😘 😘 😘 😘 :*
kolejny pewnie jeszcze w tym tygodniu











sobota, 28 marca 2015

Rozdział 6

Rano pobudkę zapewnił mi Klemens, który bardzo się tłukł. No ale w końcu była już 10:30 a o 12:00 mieliśmy wyjeżdżać do Polski. Kiedy zwlekłam się z łóżka podeszłam do Klimka i mocno go przytuliłam oraz pocałowałam go namiętnie a on to odwzajemnił. Była to piękna chwila. Obok niego czułam się tak bezpiecznie. Czułam, że wreszcie mam dla kogo żyć. Czułam, że wreszcie ktoś mnie kocha. Czułam, jego bicie serca, które było dla mnie ukojeniem. Czułam się jak nowo narodzona. Gdy się od siebie odkleiliśmy poszłam się ubrać i ogarnąć a potem wspólnie udaliśmy się na śniadanie. Wspólnie postanowiliśmy, że powiemy reszcie kadry o naszym związku. Usiedliśmy w naszym Polskim gronie z Kamilem, Olkiem, Piotrkiem i Maćkiem. Chyba wprawiliśmy ich w osłupienie tą wiadomością. Gdy emocje opadły i zjedliśmy śniadanie wróciliśmy do pokoju. Mieliśmy jeszcze pół godziny do wyjazdu. Spakowaliśmy więc wszystkie nasze klamoty i zeszliśmy na dół. Byli tam już wszyscy z kadry. Gdy szliśmy przez korytarz za ręce miałam takie wrażenie jakby wszyscy się na nas patrzyli. Tym razem w busie siedziałam z moim chłopakiem. Droga do Polski była dosyć długa i męcząca. Ale humor poprawiał mi fakt, że byłam wtulona w osobę, którą kochałam. Większą część czasu spędziłam śniąc. Im bliżej celu byliśmy tym bardziej się denerwowałam, ponieważ wreszcie spotkam Wiki, którą ostatni raz widziałam jeszcze przed wyjazdem do Oslo. Po przyjeździe rzuciłam się na szyję Wiktorii. Byłam taka szczęśliwa, bo była ona moją jedyną przyjaciółką. Choć ja traktowałam ją jak siostrę. Była ona jedyną osobą, która po za opiekunami z Domu Dziecka znała moją historię. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała powiedzieć o tym Klemensowi. Ale ten fakt mnie przerażał. Nie potrafiłam rozmawiać o tamtym zdarzeniu. Zawsze dostawałam ataku płaczu a moja psychika powoli tego nie wytrzymywała. Zdawałam sobie sprawę, że kiedyś trzeba będzie się zmierzyć z rzeczywistością ale nie sądziłam, że będzie to tak szybko. Po prostu nie byłam gotowa na taką rozmowę. Ale spotkanie z Wiktorią mi to uświadomiło. W momencie, kiedy ją przytuliłam wszystkie wspomnienia powróciły. Kiedy spojrzała na Klemensa starałam się robić dobrą minę do złej gry. W ośrodku szkoleniowym chłopaków było bardzo przyjemnie lecz moje myśli kumulowały się tylko w jednej sprawie. Czułam, że powoli to wszystko mnie przerasta, ale powiedziałam sobie "Luiza jesteś silna dasz radę". Ta myśl dodała mi otuchy. Starałam nie myśleć o moich rodzicach i o tym feralnym dniu. Po wejściu do pokoju, który miałam dzielić z Klemensem przebrałam się w dresy do uszu włożyłam słuchawki i rzuciłam się w świat słów, melodii i przesłania, które niosły piosenki. Przeleżałam tak aż do wieczora. Potem wstałam i poszłam zjeść kolację. Około 20:00 wróciłam z powrotem do pokoju położyłam się na łóżku zamknęłam oczy i po raz kolejny oddałam się muzyce. Po chwili poczułam ciepło na moim policzku. Była to ręka Klemensa. On chyba zauważył, że coś jest nie tak, ale o nic nie pytał. Położył się obok mnie, zaczął gładzić moje długie ciemne włosy. Ja wtuliłam się w niego i poczułam bliskość taką, której nie czułam przy żadnym innym mężczyźnie. To było wyjątkowe uczucie. Po chwili Klemens pocałował mnie po czym również mnie przytulił. Bardzo mi to pomogło. Wiedziałam, że choć jestem silną osobą jak każdy miałam chwilę załamania, którą zniwelowało to specyficzne uczucie, które łączyło mnie i Klemensa. Po tym krótkim rozmyśleniu odpłynęłam do słodkiej krainy snu...


Helloow ^_^ dawno mnie nie było ale już jestem miałam małe zawirowanie w życiu, którego chyba się pozbyłam :) według mnie jest to najlepszy rozdział ponieważ oddaje on po części moje uczucia... Co do kolejnego rozdziału nie wiem kiedy i czy w ogóle się pojawi :( a jeżeli tak to po świętach. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba jeśli to czytacie to zostawcie komentarz bo ostatnio jest was bardzo mało i nie mam dla kogo pisać







niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 5

Rano pobudkę o 6:30 zapewnił nam Kamil, który nieustannie dobijał się do naszego pokoju. Zwlekłam się z lóżka i poszłam otworzyć te głupie drzwi. Okazało się, że przełożyli konkurs na 12:00 i chłopaki muszą wcześniej być na skoczni. Po wyjściu Kamila poszliśmy spać jeszcze na pół godziny. Po upłynięciu tego czasu wstaliśmy ja poszłam do łazienki ubrać się, pomalować i uczesać. Gdy wyszłam z łazienki Klemens siedział ubrany na łóżku. Zeszliśmy na dół . Na schodach spotkaliśmy Andiego. Chłopak powiedział, że chce porozmawiać ze mną na osobności. Zgodziłam się, a Klemens pośpiesznym krokiem wyprzedził nas.
-Jak tam?-zapytał.
-Sama nie wiem, nasza relacja jest jakaś dziwna.
-Jeżeli chcesz to mogę z nim pogadać.-powiedział z lekko uniesioną brwią.
-Nie no co ty nie ma takiej opcji. Sami musimy to sobie wyjaśnić.
-Okej ale jeśli tylko będziesz chciała pogadać to mów ja chętnie ci pomogę.
-Dziękuję jesteś kochany.-złożyłam pocałunek na jego policzku.
Wspólnie podążyliśmy w stronę hotelowej restauracji. Usiedliśmy przy stoliku z Niemcami Severinem i Markusem. Pośmialiśmy się i pogadaliśmy chłopaki byli bardzo mili. Koło 8:00 rozstaliśmy się i każdy poszedł do swojego pokoju. Wzięłam ze sobą laptopa, Klemens sprzęt i w milczeniu podążyliśmy na hol. Brakowało tam jeszcze Piotrka i Maćka. W trakcie oczekiwania na chłopaków pan Ksawery dał mi zadanie na dzień dzisiejszy. Mianowicie było to przeprowadzenie wywiadu ze zwycięzcą oraz z Andersem Bardalem, który oficjalnie ogłosił zakończenie kariery. Miałam nadzieję, że dobrze mi pójdzie, a że byłam typem wojownika nie dopuszczałam do siebie opcji niepowodzenia. Po 10 minutach chłopaki wreszcie przyszli. Dostali ochrzan od pana Łukasza za spóźnienie. Wsiedliśmy do autobusu siedziałam z Kamilem. Pogadałam z nim tak po prostu jak z dobrym kolegą. Na szczęście nie zauważył w moim zachowaniu nic dziwnego. Szybko minął czas dojazdu na skocznie. Wysiedliśmy chłopcy z panem Łukaszem na czele ruszyli w stronę domku skoczków. Tam zostawili nie potrzebne im rzeczy i ruszyli na skocznie. Ja chodziłam po wiosce skoczków w poszukiwaniu Andersa Bardala. Gdy wreszcie go znalazłam udało mi się wykonać wywiad. Anders był bardzo sympatycznym i wesołym mężczyzną. Po zakończeniu rozmowy udałam się na trybuny gdyż właśnie zaczynał się konkurs indywidualny. Po pierwszej seri prowadził Severin Freund, drugi był Kamil Stoch, trzeci zaś Andreas Wellinger. Na trybunach było wielu polskich kibiców. Wszyscy byli zachwyceni drugim miejscem Kamila. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu w końcu to mój kolega. Po zakończeniu konkursu na podium nie doszło do żadnych zmian. Już wiedziałam z kim muszę zrobić wywiad był to Severin, który nie był dla mnie obcy. Udałam się do wioski skoczków bez problemu przeprowadziłam wywiad. Po jego zakończeniu pogratulowałam i pożegnałam się z nim. Pogratulowałam również Kamilowi i Andreasowi po czym wróciłam do domku gdzie przebierali się już chłopcy. Powiedziałam panu Ksaweremu, że wykonałam swoją pracę. On powiedział, że w takim razie mam już wolne do końca dnia. Podczas drogi powrotnej ustaliliśmy szczegóły dotyczące jutrzejszego wyjazdu do Polski. Kiedy wreszcie dotarliśmy do hotelu była 18:00. Wiedziałam, że z powodu piątku będzie jakaś impreza. Okazało się, że dzisiaj wychodzimy do dyskoteki w centrum Oslo. Włożyłam na siebie miętową sukienkę, czarne szpilki, zrobiłam sobie kłosa oraz zrobiłam sobie mocniejszy makijaż. Gdy wyszłam z łazienki okazało się, że mamy jeszcze 40 minut do wyjścia, więc postanowiłam, że muszę porozmawiać z Klemensem ponieważ męczyły mnie wyrzuty sumienia oraz miałam mieszane uczucia. Ja tak naprawdę nie wiedziałam co ja do niego czuje. To było coś więcej niż przyjaźń.
-Klemens ja chciałabym z tobą porozmawiać o nas.
-O nas?!-zapytał.
-Tak posłuchaj bo ja chyba czuję do ciebie coś więcej, niż tylko przyjaźń.-zarumieniłam się.
-Mnie też się tak wydaje tylko nie wiedziałem jak ci to powiedzieć.
-Klemens co teraz z nami będzie?-spytałam ponuro.
-Mam pewien pomysł...
-Jaki?!-zapytałam bardzo podekscytowana.
-Luiza czy zostajesz moją dziewczyną?-zapytał pewnie.
-No jasne, że tak wariacie.-rzuciłam się mu na szyję i pocałowałam go. On odwzajemnił mi pocałunek.
-Mam jeszcze jedną prośbę tamta noc była cudowna, chetnie ją kiedyś powtórzę.-znów go pocałowałam.
-Z wielką chęcią jeśli tylko będziesz chciała.-również mnie pocałował.
Lecz to co fajne zawsze szybko się kończy. Nagle do pokoju wszedł Andi.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale my wychodzimy. Idziecie z nami?
-Nie przeszkadzasz. No jasne, że idziemy.-powiedział Klemens.
Na dyskotece było bardzo miło. Stwierdziliśmy, że narazie nie będziemy nikogo informować o naszym związku. Dlatego poprosiliśmy Andiego o dyskrecję. Po powrocie do hotelu wzięliśmy kolejno prysznic po czym odpłynęliśmy do krainy snu...




Heloow ^_^ zacznę od tego, że jest mi bardzo przykro z powodu, że skończył się sezon :(
 mega mnie to dołuje :'( gratuluję Severinovi na którego liczyłam od początku choć była to walka do samego końca to ją wygrał i to minimalnie :)czekam 32 tygodnie do rozpoczęcia sezonu 2015/2016 :( a teraz a propo rozdziału jest chyba najdłuższy co bardzo mnie cieszy włożyłam w niego całe moje serce i ciągle robiłam przerwy bo płacz nie pozwalał mi na bezproblemowe pisanie ale udało się ;) podkreślam, że wszystkie rozdziały piszę na telefonie więc doceńcie to :) kolejny powinien pojawić się we wtorek lub w środę
BUZIACZKI 😘😘😘😘😘😘😘




KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

























sobota, 21 marca 2015

Rozdział 4

Rano obudziłam się z bólem głowy. Zobaczyłam, że obok mnie leżał Klemens. Po stanie naszego ubioru doszłam do wniosku, że pomiędzy nami doszło do zbliżenia. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Dziwnie się czułam ze świadomością, że przespałam się z własnym kumplem. W mojej głowie było tysiące myśli. Po kilku minutach obudził się on. Był również nieco zdziwiony tą sytuacją. Widziałam po nim, że jest zakłopotany, więc podjęłam z nim rozmowę:
-Klemens czy my razem... No wiesz...-zapytałam lekko skrępowana.
-Sam nie wiem ale wydaje mi się, że tak...-podrapał się nerwowo po głowie.
Zapadła niezręczna cisza.
-Klemens dla mnie to była chwila zapomnienia. Jesteś bardzo fajnym kumplem ale nic więcej.
-No to widzę że podzielasz moje zdanie. Ja przepraszam cię za to ja nie powinienem.
-Spokojnie to nie twoja wina. Przyjaciele?- zapytałam podając mu rękę.
-Przyjaciele!-uścisnął moją dłoń i mnie przytulił.
Rozmawialiśmy jeszcze przez dobrych kilka minut. Po czym wstaliśmy i poszliśmy się ogarnąć. Gdy byliśmy już gotowi zeszliśmy na śniadanie. Czekali tam na nas już nasi znajomi. Po zjedzeniu wróciliśmy do pokoju. Stwierdziliśmy, że dziś zrobimy sobie tak zwany "Dzień Leniucha". Przebrałam się w jakieś dresy, położyłam się na łóżku, do uszu włożyłam słuchawki. Przeleżałam w ten sposób kilka godzin. Zaczęłam myśleć, myśleć i myśleć. Nie wiem dlaczego w mojej głowę ciągle kotłowało się tysiące myśli związanych ze mną i Klemensem. Klemens w tym czasie poszedł gdzieś z chłopakami. Zrobiła się godzina 18:30. Doszłam do wniosku, że już wystarczy tego obijania się. Przebrałam się i wyszłam z pokoju spotkałam tam Wellingera. Zapytałam go czy nie wybrałby się ze mną na spacer. On się zgodził. Po wyjściu z hotelu kierowaliśmy się w stronę kawiarni. Andreas chyba zauważył, że coś jest ze mną nie tak. Gdy usiedliśmy przy stoliku Andi zamówił nam kawę i ciasto. Był on moim dobrym kumplem czułam do niego sympatię. Wiedziałam, że mogę mu o wszystkim powiedzieć a on mnie wysłucha i doradzi. Patrzył na mnie z ciekawością w oczach. Wiedziałam, że nie odpuści. Więc wszystko mu powiedziałam:
-Andi ja się przespałam z Klemensem.
-Co?!-powiedział mocno zdziwiony.
-Ja dziwnie się czuję po tym incydencie. Nie umiem z nim teraz tak rozmawiać jak jeszcze wczoraj.
-No to faktycznie słabo. Ale nie przejmuj się każdemu mogła się zdarzyć chwila zapomnienia. Przytulił mnie jak kumpla.
Rozmawialiśmy tak do późna, aż do momentu gdy podszedł do nas kelner i powiedział, że już zamykają. Około godziny 21:30 wróciliśmy do hotelu. Przed wejściem do pokoju pożegnałam się z Andreasem i podziękowałam mu za wszystko. Gdy weszłam do pokoju Klemens już spał. Po cichu wzięłam prysznic i poszłam spać...


Hellow ^_^ dawno mnie nie było bo prawie tydzień ale jakoś nie miałam pomysłu. Nie wiem co uważam na temat tego rozdziału ale należy on do tych gorszych piszcie swoje opinie w komentarzach następny powinien się pojawić w następnym tygodniu pozdrawiam :*






















poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 3

Rano kiedy się obudziłam, byłam mocno zdziwiona dlaczego śpię w ubraniach. Zauważyłam, że Klemens już nie śpi więc zapytałam:
-Klimek wiesz może dlaczego ja śpię w moich ulubionych ubraniach?
-To ty nic nie pamiętasz?!- zapytał mocno zdziwiony.
-No właśnie tak się składa, że nie.- opowiedziałam lekko zmieszana.
-No więc zasnęłaś na łóżku Kamila a ja cię przeniosłem do naszego pokoju.Taka historia.-odpowiedział z uśmiechem mną twarzy.
-Jejku dziękuję ci bardzo.- podeszłam do niego i złożyłam pocałunek na jego policzku.
Lekko się zaczerwienił. Ja po tym geście wyjęłam z walizki czarne szpilki, rajstopy i moją ulubioną miętową sukienkę. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ubrałam się i pomalowałam po czym wyszła. Klemens popatrzył na mnie z rozdziawioną buzią zapytałam go czy wszystko w porządku a on odpowiedział, że wyglądam zniewalająco i, że nie może ode mnie oderwać wzroku. Ucieszyłam się gdy usłyszałam takie ciepłe słowa. Zrobiło mi się tak przyjemnie na sercu. To było takie dziwne uczucie. Często gdy do mnie mówił czułam takie dziwne emocje. Jego głos działał kojąco na moją duszę. To było cudowne uczucie.
Zaraz zeszliśmy na śniadanie. W restauracji jeszcze nikogo nie było więc było trochę nudno. Ale po jakichś 10 minutach dosiedli się do nas Johann ze swoją dziewczyną Julią oraz Philip również z dziewczyną- Wiktorią. Chłopcy od razu zwrócili uwagę na mój wygląd. Nie obyło się bez komentarzy. Po zjedzeniu posiłku poszliśmy do pokoju ja wzięłam laptopa a Klimek sprzęt. Na dole czekała już reszta kadry. Pojechaliśmy pod skocznie chłopcy wraz z panem Łukaszem poszli się przygotować do konkursu. Pan Ksawery podszedł do mnie i zapytał czy polubiłam głównie Klemensa, bo to mój współlokator.
-Bardzo go polubiłam. Wydaje się być skromny i prawdziwy. Nie próbuje nikogo udawać i to mi się w nim podoba.
Pan Ksawery ucieszył się z faktu, że się z chłopakami dogaduje. Za 15 minut miał zaczynać się konkurs. Pierwszy z Polaków na belce zasiadł Olek skoczył poprawnie 123,5 m. Kolejnym z naszych rodaków był Klemens. Muszę powiedzieć jego skok to petarda 135m. Potem skakał Piotrek. Oddał bardzo dobry skok 130m. Ostatnim z naszych reprezentantów był Kamil on to dopiero odpalił 138m. Po pierwszej serii Kamil był 1, Klemens 4, Piotrek 8 a Olek 16. Byliśmy bardzo szczęśliwi dwóch Polaków z szansą na podium. Konkurs zakończył się następująco Kamil 1 Klimek 3 a pozostali utrzymali te same miejsca. Gdy chłopaki już trochę ochłonęli poszłam do nich po wywiad. Klemens bardzo się cieszył bo było t po jego najlepsze miejsce w karierze. Kamil również był bardzo podekscytowany ponieważ to zwycięstwo zapewniło mu Kryształową Kulę. Ponieważ jutro był dzień przerwy chłopaki musieli uczcić to POLSKIE podium. Impreza tym razem odbyła się w naszym pokoju. Chłopaki szaleli koło 23:30 wbili do nas Austriacy. Zrobiło się jeszcze weselej. Poczułam jakby moja więź z Klemensem się zaciskała. Tańczyliśmy razem choć piosenki wolne raczej nie leciały. To my tańczyliśmy przytulaka. Klemens objął mnie w talii a ja moje ręce zaplotłam na jego szyi. Koło 2:30 wszyscy opuścili nasz pokój. Nie wiedziałam co jeszcze może się dzisiaj wydarzyć, ale tego się nie spodziewałam. Klemens podszedł do mnie objął mnie w talii i zaczął całować. Zaczął od ust a potem schodził coraz niżej. Nie wiem czemu ale mi to nie przeszkadzało nie odpychałam go. W jego objęciach czułam się tak beztrosko. Było mi z nim cudownie nigdy się tak nie czułam. To jest nie do opisania. To było takie uczucie jakby pierwszej miłości. On był taki delikatny. Czułam, że ta sytuacja zbliży nas jeszcze bardziej. Pamiętam tylko, że zasnęłam w jego objęciach. Byłam wtulona w jego umięśniony tors...


Wiem, że jest krótki ale po pierwsze pisałam go na telefonie a po drugie o godzinie 23:44. Piszcie w komentarzach co nim sądzicie zostawicie po sobie jakiś znak żebym wiedziała ile osób to czyta pozdrawiam :* DOBRANOC









sobota, 14 marca 2015

Rozdział 2

Obudziłam się w cudownym nastroju byłam podekscytowana, bo w końcu to dziś był pierwszy dzień mojego stażu. Wzięłam do ręki telefon i zobaczyłam, że jest dopiero 7:30, lecz gdy ja się już obudzę to już raczej nie potrafię zasnąć. Poleżałam jeszcze chwilkę przeglądając Facebook'a. Wstalam o 8:00. Z walizki wyciągnęłam jeansowe rurki i białą koszulę oraz czarne szpilki. Poszłam do łazienki, ubrałam się, zrobiłam sobie lekki makijaż oraz uczesałam włosy. Po pół godziny wyszłam z łazienki po czym obudziłam Klemensa:
-Hej Klemens czas wstawać musimy zaraz iść na śniadanie.-powiedziałam lekko ściszonym tonem, szturchając go delikatnie.
-Już wstaję.- przetarł i otworzył oczy po czym podniósł się z łóżka i rzekł:
-Wow Luiza wyglądasz cudownie.
-Dziękuję ci bardzo.-dodałam.
Po 15 minutach Klemens był gotowy. Wyszliśmy na śniadanie. Na moje szczęście spotkałam Wellingera. Zagadałam do niego i zapytałam czy by nie wpadł do nas do pokoju, żeby pogadać chwilę z Wiktorią. On zgodził się bez żadnego problemu. O to samo zapytałam Kamila. Jego odpowiedź była niemal identyczna jak Andiego. Podczas śniadania, nie obyło się bez komentarzy co do mojego wyglądu. Po wypiciu kawy i zjedzeniu kanapki wróciliśmy do pokoju. Klemens wziął narty i kombinezon i powiedział mi, że czas wychodzić. Wzięłam kurtkę, Klemens otworzył mi drzwi i wypuścił mnie pierwszą. Bardzo lubiłam gdy chłopak był kulturalny i dobrze wychowany. Takim chłopakiem właśnie był Klemens. Gdy zeszliśmy na dół spotkaliśmy pana Ksawerego i pana Łukasza:
-Dzień dobry!- powiedzieliśmy niemal równocześnie.
-Witamy, witamy. Wyspani?- zapytał pan Ksawery.
-Tak średnio odpowiedział Klimek.
-Widzę, że się polubiliście.- odrzekł pan Łukasz.
-Tak.- odpowiedziałam, a Klemens tylko się uśmiechnął.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę po czym przyszła reszta chłopaków. Wyszliśmy z hotelu po czym wsiedliśmy do autobusu, na którym był wielki napis "Polska Team". W autobusie siadłam z Piotrkiem w celu przeprowadzenia z nim wywiadu. Rok temu wygrał zawody w Oslo więc spytałam go o to czy chciałabym ten wynik powtórzyć, o to jakie stawia sobie cele i czego od siebie wymaga. Oczywiście nie obyło się bez jego słynnego "HeHe". Po ukończeniu wywiadu porozmawialiśmy sobie prywatnie o życiu. Po jakiś 20 minutach byliśmy już pod skocznią. Dostałam specjalną plakietkę, która upoważniała mnie do wchodzenia tam gdzie zwykli kibice wchodzić nie mogą. Kamil nie brał udziału w serii próbnej więc poprosiłam go  o wywiad. A on udawał takiego "niedostępnego" ale przynajmniej mogłam wykorzystać mój cudowny dar przekonywania. Po zakończeniu wywiadu Kamil powiedział, że dobrze mi idzie i, że nadaję się do tego zawodu. Zapytałam go jeszcze czy da się namówić na wywiad po zawodach. Tym razem nie musiałam się prosić powiedział, że jak tylko znajdzie czas to oczywiście. Seria próbna wyłoniła jednego z chłopaków, który nie startował mianowicie najsłabiej poszło Maćkowi. Więc niestety przez cały konkurs musiałam z nim przebywać. Po pierwszej serii prowadził Kamil, drugi był Stefan trzeci zaś Noriaki Kasai. Byłam dumna z Kamila, w końcu to mój kolega. Po drugiej serii zaszła tylko jedna zmiana na podium zamiast Noriakiego na trzecim miejscu uplasował się Gregor. Po konkursie wedle obietnicy Kamil zgodził się na wywiad. Po powrocie do hotelu zrobiliśmy sobie małą imprezę. W naszym małym Polskim gronie tzn. ja, Klemens, Kamil, Piotrek, Olek i Maciek. Tak jak wcześniej mówiłam fajnie imprezuje się z Piotrkiem i Olkiem. Przy okazji, ze byłam jedyną dziewczyną chłopaki brali mnie w obroty. Za każdym razem tańczyłam z innym. Byłam tak zmęczona, że koło 1:00 zasnęłam na łóżku Kamila. Gdy chłopaki to zobaczyli wyłączyli muzykę, Klemens wziął mnie na ręce i przeniósł do naszego pokoju i położył mnie w moim łóżku po czym przykrył kołdrą...


Piszcie czy się podoba co zmienić co dodać a co ująć :) Pozdrawiam miłego popołudnia i wieczoru :*
















piątek, 13 marca 2015

Rozdział 1

Dziś był dzień wylotu do Oslo. Spakowałam walizkę, zamówiłam taksówkę i czekałam na nią przed domem. Po 10 minutach podjechało auto wysiadł z niego sympatyczny z wyglądu facet, koło 40-stki. Zapakował moją walizkę do samochodu i odjechaliśmy. Po 20 minutach byliśmy na lotnisku. Czekał tam na mnie już pan Ksawery. Przywitaliśmy się po czym on zapytał:
-Jesteś gotowa?
-Zawsze i wszędzie, tyle czasu na to czekałam!-odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-No na taką odpowiedź liczyłem. Mam nadzieje, że się nie zawiedziesz i polubisz chłopaków z Polskiej kadry.
-Że co?! Ja mam ich poznać i polubić, ale jak to?!
-Upss. To miała być niespodzianka. No ale już ci powiem. Nasza gazeta wraz z rzecznikiem prasowym PZN postanowiła ci zaproponować wyższy staż. Otóż chodzi o to abyś jeździła z chłopakami na każde zawody i przeprowadzała z nimi wywiady, które potem ukazywały się na stronie PZN.
-Pan żartuje?-zapytałam zdziwiona.
-Ależ skąd. Mówię śmiertelnie poważnie.
Po tym krótkim dialogu ruszyliśmy w stronę odprawy. Po godzinie siedzieliśmy w samolocie. Był to mój pierwszy lot, ale jakoś się tym nie przejmowałam. Prawie całą drogę przespałam. Po 4 godzinach byliśmy już na miejscu z lotniska do hotelu było dosyć blisko, a że chcieliśmy rozprostować nogi to poszliśmy na piechotę. Po 10 minutach dotarliśmy do hotelu w holu spotkaliśmy Polską kadrę. Chłopaki rozpoznali pana Ksawerego i przywitali go:
-Dzień dobry panie Ksawery. A co to za ładna dziewczyna z panem przyleciała?-spytał Klemens.
-Chłopaki to jest Luiza. Będzie ona odbywała staż jako rzeczniczka prasowa PZN.
-Część Luiza.-odpowiedzieli chórem chłopcy.
-Cześć miło mi was poznać. Mam nadzieję, że się polubimy.-dodałam z uśmiechem na twarzy.
Pan Ksawery ogłosił nam jak będziemy spać:
-Ja będę w pokoju z Łukasze. Piotrek z Maćkiem, Olek z Kamilem a ja z Klemensem.
Byłam zdziwiona tą decyzją ale jakoś mmi to nie przeszkadzało. Podążyliśmy w stronę pokojów, spotkaliśmy Norwegów Johanna i Andersa. Klemens mnie z nimi zapoznał, wydawali się być mili i sympatyczni. Po zakończeniu rozmowy z Norwegami weszliśmy do naszego pokoju. Rozpakowaliśmy się zajęliśmy sobie łóżka i trochę się ogarnęliśmy, po czym zeszliśmy na kolację. Siedzieliśmy przy stoliku z Kamilem, Olkiem, Maćkiem i Piotrkiem. Ich towarzystwo było sympatyczne z całej reprezentacji najbardziej polubiłam Kamila i Klimka. Wydawali się być rozsądni i wrażliwi na pewno nie to co Kot. Nie polubiłam go wyskakiwał do mnie z jakimiś głupimi tekstami na podryw. Dla mnie to było żałosne i prostackie zachowanie, uważam, że trzeba mieć mega tupet. Porządny i znający swoje wartości facet nigdy by tak nie powiedział do dziewczyny, której chciał zaimponować. Piotrek i Olek byli całkiem spoko byli pozytywnie zakręceni od razu wiedziałam, że z nimi będą fajne imprezy. Po kolacji poszliśmy do pokoju była dopiero 21:00. Wzięłam prysznic umyłam włosy zmyłam makijaż i wyszłam z łazienki. Po mnie do łazienki poszedł Klemens. Wyszedł po jakichś 15 minutach w samych bokserkach. Spojrzałam na niego, a on powiedział:
-Przepraszam, zapomniałem, że jesteś ze mną w pokoju przyzwyczaiłem się do samotności bo wiesz zawsze mieszkałem sam.
-Spoko nie krępuj się mi to nie przeszkadza. Co to ja faceta w bokserkach nie widziałam.-powiedział z uśmiechem po czym wzięłam do rąk laptopa i zaczęłam przeglądać Faacebook'a. Zobaczyłam, że Wiktoria jest dostępna więc postanowiłam do niej napisać. Opowiedziałam jej o tym jaka niespodzianka mnie spotkała a ona bardzo mi zazdrościła bo również kochała skoki i skoczków. Jej ulubieńcem był Kamil Stoch i Andreas Wellinger. Postanowiłam, że zrobię jej niespodziankę i jutro po śniadaniu zaproszę do naszego pokoju tych dwóch panów i poproszę aby pogadali chwilę z Wiki. Była już 23:15. Wiktoria napisała, że idzie spać, bo ma jutro rano zajęcia (studiowała prawo). Po pożegnaniu moją przyjaciółką położyłam się i zaczęłam rozmyślać, lecz po chwili z moich rozmyślań wyrwał mnie szept Klemensa:
-Śpisz?
-Nie mogę a ty?
-Ja tak samo.
-Pogadamy?-spytałam.
No jasne.-odrzekł z ulgą w glosie.
Rozmawialiśmy gdzieś do 1:30. A potem wpadliśmy do krainy snu...




No to mamy 1 rozdział :) piszcie w komentarzach czy się podoba i udostępniajcie tego bloga jak tylko możecie z góry dziękuję kolejny powinien pojawić się dziś po południu (16-17) Dobranoc :*










Prolog

Mam na imię Luiza i mam 20 lat. Jestem pewną siebie dziewczyną, która wie czego chce. Gdy miałam 5 lat moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Bardzo to przeżyłam. Choć byłam małą nieświadomą niczego istotką to odczuwałam brak matki i ojca. Po stracie rodziców trafiłam do domu dziecka. Pokój dzieliłam z dziewczynką o imieniu Wiktoria. Była ona moją jedyną przyjaciółką. Znała całą moją historie. Więc była dla mnie wyrozumiała. Gdy podrosłam i miałam jakieś 13 lat zaczęłam dostrzegać, że ci wszyscy ludzie, którzy mnie otaczają oni się nade mną litują. Postanowiłam to zmienić i się usamodzielnić. Byłam dość zbuntowana i nie lubiłam gdy ktoś mnie pouczał. Wszystko wiedziałam najlepiej nie słuchałam rad i działałam po swojemu. Od zawsze kochałam sport. Sama grałam w siatkówkę. Kochałam ten sport ale niestety zdrowie mi na to nie pozwalało i w wieku 15 lat zakończyłam moją krótką karierę. Wtedy w moim życiu zaszło wiele poważnych zmian. Myślałam, że siatkówka to będzie zawód, z którego będę czerpać przyjemność i pieniądze. Mój tata zawsze marzył o tym, żebym była siatkarką. Ja tak bardzo chciałam spełnić jego marzenie ale niestety życie było brutalne. Lecz postanowiłam, że skoro nie mogę uprawiać żadnego sportu to zostanę dziennikarką sportową. Był to trudny zawód ale ja miałam odpowiednie cechy byłam pewna siebie i nie dawałam za wygrana a po za tym byłam bezpośrednia. Gdy nadszedł dzień matury byłam bardzo zestresowana ale jak się potem okazało poszło mi bardzo dobrze po ukończeniu liceum. Poszłam na studia dziennikarskie. Po roku dostałam propozycje praktyk w małej gazecie sportowej. Bardzo się cieszyłam, że ktoś się mną zainteresował. Jak się potem okazało przydzielono mnie do działu skoków narciarskich. W sumie to fajnie bo mogłam dużo podróżować moim opiekunem był pan Ksawery. Był on doświadczonym dziennikarzem, który zawzięcie twierdził, że zostanę jego następczynią. Pan Ksawery widział we mnie potencjał i determinacje. Byłam zachwycona, że taki wspaniały człowiek był moim opiekunem. Był dla mnie trochę jak ojciec, którego nie miałam przez większą część mojego życia. Ale wiedziałam, że mój tata byłby ze mnie dumny...


No to mamy prolog. Mam nadzieje, że się podoba. Zapraszam do komentowania pamiętajcie każdy komentarz motywuje. Ale jak narazie chcę zobaczyć ile was jest i czy jest jakikolwiek sens,  żebym pisała dalej.